600 zł dla miasta, za taką ruderę!
- Ledwo wiążę koniec z końcem, mam długi, a tu jeszcze dach wali mi się na głowę! - płacze 65-letnia Wanda Woźniak ze Szprotawy.
Pani Wanda ma 1200 zł emerytury, z czego połowa idzie na opłatę mieszkania, w którym warunki, po prostu uwłaczają ludzkiej godności. Tutaj, w zapyziałej kamienicy przy ul. Młynarskiej, z wszędobylskim grzybem i pleśnią, zmuszona jest żyć 65- letnia mieszkanka Szprotawy. Kobieta wielokrotnie prosiła chociażby o naprawę dachu, niestety - bezskutecznie. Starszej pani nie stać, aby na własną rękę wyremontować mieszkanie, które nie należy do niej, a jest własnością spółki mieszkaniowej podległej miastu.
- Chciałabym się stąd wyprowadzić. Nie marzą mi się żadne luksusy, tylko jakiś mały pokoik z kuchnią, żeby spokojnie sobie żyć, z miesiąca na miesiąc - mówiła nam Wanda Woźniak, kiedy wczoraj odwiedziliśmy ją na miejscu.
Tymczasem o godnym życiu nawet nie ma mowy. - Co miesiąc 360 zł zabiera komornik, na dług za mieszkanie. Do tego 230 zł za lokum muszę płacić na bieżąco - płacze starsza pani. Gazu prostu nie włącza, bo nie miałaby już z czego opłacać. - Tylko kuchenkę mam, obiad gotuję i na niej wodę grzeję na pranie, pralki nie mam, i żeby się jakoś umyć - ociera łzy.
Z reszty pieniędzy kupuje leki. Pani Wanda ma cukrzycę trzeciego stopnia, bierze insulinę i choruje na serce. Leki kosztują ją 160 zł miesięcznie, więc z całej emerytury już prawie nic nie zostaje jej na życie. - Ledwo starcza na chlebek z masłem - zaznacza.
Jej córka, która mieszka na przeciwko, też zgłaszała do mieszkaniówki, że dach wpadnie jej na głowę. Nikt jednak nie zareagował. - Gdy wreszcie przyszli, dotknęli tylko i wszystko się raptem zawaliło - wspomina starsza pani. Tymczasem w środę, wnuczka kobiety zamieściła na popularnym portalu społecznościowym dramatyczny apel o pomoc dla swojej babci. - Bardzo kocham moją babcię. Serce mi pęka, jak widzę, co się z nią i u niej dzieje - pisała pani Małgorzata. - Babcia ma bardzo trudną sytuację, a kiedy 6 lat temu zmarł dziadek, wszystko się tylko pogorszyło - przekonywała.
- Jak pada deszcz, to woda leje się na podłogę po ścianach, w innym pomieszczeniu podstawiam wanienkę, żeby nie zalać na dole sąsiada - pokazuje starsza pani.
Na prośbę wnuczki błyskawicznie odpowiedział Zbigniew Stonoga, który odczytał treść bulwersującego apelu . Ten społecznik i były poseł , po pięciu godzinach, prosto z Warszawy przyjechał do Szprotawy na spotkanie z panią Wandą. Teraz chce wymóc na władzach spółki, aby umorzyli kobiecie dług za „pseudomieszkanie” i przydzielili normalny lokal, za który nie będzie płacić przez najbliższe pięć lat. - Złożę też zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez burmistrza miasta i szefa tej spółki mieszkaniowej. Mam nadzieję, że lokalny wymiar sprawiedliwości nie będzie miał żadnych wątpliwości, a osoby, które naraziły panią Wandzię na utratę życia, spotka zasłużona kara - przekonuje.
Słowa nie zostały rzucone na wiatr. - Otrzymaliśmy takie zgłoszenie - potwierdziła nam wczoraj Sylwia Woroniec, oficer prasowy KPP w Żaganiu.
Po internetowym apelu momentalnie ruszyła lawina pomocy. Jeszcze tego samego dnia do pani Wandy przyszli szprotawscy maturzyści, z workiem węgla i reklamówkami pełnymi jedzenia. Od Z. Stonogi otrzymała 3 tys. zł na godne święta. Ktoś podarował jej też wymarzoną pralkę. Codziennie przychodzą kolejni dobrzy ludzie z jedzeniem i prezentami. A to dopiero początek... Próbowaliśmy kilkakrotnie kontaktować się z prezesem spółki mieszkaniowej, w sekretariacie mówiono nam, że jest zajęty....