500 zł na dziecko pod ostrzałem pytań [zdjęcie interaktywne]
Pracownicy socjalni mają dużo uwag do rządowego programu 500+. Zasadnicze postulaty raczej nie będą uwzględnione.
Celem programu Rodzina 500+ jest zachęcenie Polaków, by nie odkładali decyzji o powiększeniu rodziny - powiedział wiceminister pracy Marcin Zieleniecki.
Wczoraj w urzędzie wojewódzkim w Bydgoszczy odbyły się konsultacje społeczne rządowego programu Rodzina 500+. Znany jest jako "500 zł na dziecko", czyli świadczenie wychowawcze w tej właśnie wysokości, płacone co miesiąc, aż do ukończenia przez dziecko 18 lat. Na pierwsze dziecko obowiązuje kryterium dochodowe 800 zł netto na osobę lub 1200 zł, jeśli jest osoba niepełnosprawna.
Nie ma być górnej granicy dochodów, powyżej której świadczenie nie będzie przysługiwało.
Dodatek ma być płacony w II kwartale. Zakłada się na razie, że nawet jeśli ustawa nie wejdzie w życie od 1 kwietnia, to od tego momentu będą - w określonej sytuacji - przysługiwały uprawnienia do zasiłku.
Ministerstwo pracy szacuje, że:
z wsparcia programu Rodzina 500+ skorzysta 2 mln 7 tys. rodzin
- wsparciem objętych będzie 3 mln 8 tys. dzieci
- rocznie rodzina dostanie 6 tys. zł na jedno dziecko
- na ten cel w tegorocznym budżecie zarezerwowano 16 miliardów zł
500 zł poza dochodem
Pracownicy ośrodków pomocy społecznej i urzędów gmin, na podstawie swoich codziennych doświadczeń postulowali, by 500-złotowy dodatek był wliczany do dochodu. Uważają, że niewliczanie tych pieniędzy to błąd.
- Mamy prośbę, by wziąć pod uwagę to, co mówimy podczas tych konsultacji - prosił Piotr Grudziński, kierownik MOPR we Włocławku. - Jeśli dodatek nie będzie wliczany do dochodu, ludziom nie będzie chciało się pracować. W urzędzie pracy wychodzą ze skóry, by ludzi zachęcić do pracy, a my będziemy działać przeciwnie.
Sala odpowiedziała oklaskami aprobaty. Nie tylko Grudziński o to apelował. Bo w przypadku rodzin z kilkorgiem dzieci może to byc i kilka tysięcy złotych miesięcznie.
Wyjaśnienie wiceministra Zielenieckiego, że raczej tak nie będzie, spotkało się z pomrukiem niezadowolenia. Później, podczas krótkiej konferencji prasowej minister wyjaśnił, że kierownictwo ministerstwa rozważało taką ewentualność. Wiele wskazuje, że jednak pozostanie obecna propozycja.
- Przekonały nas, przynajmniej na dziś, postulaty ze strony osób najgorzej sytuowanych, korzystających ze świadczeń pomocy społecznej - wtyjaśniał minister. - Mówią, że otrzymanie 500 zł świadczenia rodzinnego niewiele zmieni w ich sytuacji, jeśli stracą to, co do tej pory dostawali z pomocy społecznej. Chcemy, żeby to była pomoc odczuwalna, bez negatywnych skutków w świadczeniach rodzinnych i z pomocy społecznej.
Może to jednak działać w drugą stronę. Wspomniany Piotr Grudziński z włocławskiego MOPR mówił: - Zatrudniam panią na czas określony. W listopadzie ubr. chciałem jej przedłużyć umowę, zaproponowałem najniższe wynagrodzenie już w wysokości obowiązującej od stycznia tego roku. Odpowiedziała, że w takiej sytuacji będzie miała tylko o 100 zł więcej, niż gdy nie będzie pracowała.
Co to jest "marnotrawstwo"?
Pracownicy socjalni zwracali uwagę na nieostre pojęcie "marnotrawienia środków" (nie wiadomo, jak je interpretować), zbyt ogólny zapis, że w takiej sytuacji urząd dostarcza świadczenie w naturze. - Czy to oznacza, że co miesiąc pracownik socjalny lub urzędnik gminy kupuje nawet za 1500-2000 zł lub więcej towar, odzież i dostarcza je rodzinie? - dopytywali pracownicy. Krytykowali brak precyzji, przeczuwają, że z tych powodów będą mieli dużo kłopotów.
Podobnie jak z tym, że z chwilą ukończenia 18 lat dziecko traci pieniądze. Wówczas jednak może je stracić także młodsze dziecko, jeśli dochód będzie wyższy niż 800 zł.
Niejasna jest sytuacja rodziny, w której dzieci mają różnych ojców (lub różne matki) - ze względu na dochód brany pod uwagę.
Pracownicy urzędów gmin zwracali uwagę na wiele problemów związanych z weryfikacją uprawnień, łatwy do przewidzenia zalew wniosków. Przecież od stycznia mają nowe obowiązki dotyczące wypłacania 1000-złotowych dodatków dla osób nieubezpieczonych, które urodziły dziecko. Kadra urzędników i pracowników socjalnych jest za mała, kiepsko wynagradzana, coraz więcej czasu pochłaniają sprawy biurokratyczne, a nie praca socjalna z podopiecznymi. Część dokumentów pokrywa się z tymi, które wiele osób już złożyło, bo dostaje świadczenia rodzinne. Mimo to trzeba będzie je składać od nowa i weryfikować.
Zbyt krótki jest też czas między ogłoszeniem ustawy, a wejściem jej w życie.
Na to minister odpowiadał, że czas nie jest krótki. Poza tym resort proponuje, by wnioski można było składać w ciągu pierwszych trzech miesięcy od wejścia przepisów w życie i nie tracić przy tym prawa do pomocy od pierwszego dnia obowiązywania przepsiów.
Cel - więcej dzieci
Wiceminister Marcin Zieleniewski nie ukrywał, że celem programu Rodzina 500+ jest wzrost dzietności, zachęcenie rodzin, by nie odkładały decyzji o powiększeniu rodziny ze względu na brak bezpieczeństwa socjalnego. Comiesięczny dodatek, zdaniem ministerstwa pracy, to bezpieczeństwo zapewni.
Senator Jan Rulewski (PO), który uczestniczył w spotkaniu jako zasadniczy plus projektu uznał to, że są to pieniądze dla rodziny. - Później mam już tylko wątpliwości - mówił "Pomorskiej". - Nie ma dowodów, że dodatek wpłynie na dzietność. Ważne jest nie tylko bezpieczeństwo socjalne, ale i mieszkanie.
Mówił też o niezrozumiałej granicy 18 lat, która nie występuje w pozostałych świadczeniach rodzinnych. - Dziecko w tym wieku z reguły się uczy, ma większe potrzeby, a dodatek właśnie wtedy zabieramy - mówi. Nie podoba mu się łamanie zasady, że świadczenia powinny być dodatkiem do pracy, bo teraz zasiłki staną się atrakcyjniejsze niż dochód z pracy. Obawia się też faworyzowania wsi, gdzie dochody nie są dostatecznie udokumentowane.
Konsultacje projektu trwają do 21 stycznia. Można wziąć w nich udział także przez internet przez stronę www.mpips.gov.pl - zakładka Rodzina 500+