27-letni policjant z Pruchnika wskoczył przez wybite okno do płonącego domu i uratował 76-letnią kobietę
Tylko dzięki odwadze i zdecydowanemu działaniu 27-letniego policjanta nie doszło do tragedii. Sierż. Kamil Pilch uratował życie 76-letniej kobiecie. A zaraz po tym wrócił do domu, przebrał się w mundur i… rozpoczął kolejny dzień swojej służby.
Z grafika wynikało, że tego dnia pan Kamil miał o godz. 16 rozpocząć swoją codzienną służbę w Komisariacie Policji w Pruchniku, który znajduje się w strukturach Komendy Powiatowej Policji w Jarosławiu.
W ciągu pierwszej części dnia zajmował się swoimi prywatnymi sprawami, doglądał budowy domu. Przed godz. 15 wracał samochodem do obecnego domu. Planował wziąć prysznic, zjeść obiad i pojechać do pracy.
- Jechałem samochodem przez Bystrowice. Już z daleka zauważyłem wielkie kłęby dymu. Okazało się, że palił się dom. Płonął dach - opowiada pan Kamil.
Zawrócił, podjechał w pobliże posesji, wyskoczył z samochodu. Napotkanych po drodze ludzi spytał, czy ktoś jest w palącym się domu.
- Jedna lub dwie osoby - usłyszał. To dało mu impuls do działania.
Ktoś wybił szybę w oknie, pan Kamil wszedł do środka
Przed domem było już czterech mężczyzn. Najprawdopodobniej dwóch z nich to miejscowi, a dwóch pozostałych to kierowcy, którzy przypadkowo przejeżdżali, zauważyli pożar i postanowili pomóc.
Mężczyźni chodzili koło domu, zaglądali do okien, pukali w szyby, chcieli ustalić, czy ktoś jest w środku.
- Trudno było coś dostrzec - opowiada pan Kamil.
Nareszcie wewnątrz udało się wypatrzeć kobietę. Stała nieruchomo.
- Widać było, że jest zdezorientowana, nie widziała, co się dzieje - relacjonuje pan Kamil.
Z kobietą nie było żadnego kontaktu. Mężczyźni szybko zorientowali się, że drzwi zewnętrzne do domu są zamknięte, a kobieta nie może znaleźć kluczy. Ktoś przyniósł drewniany drąg i wybił nim szybę w oknie. 27-latek postanowił wejść do środka. Pozostali pomagali mu.
- Już w środku podszedłem do kobiety. Pytam, czy dobrze się czuje, czy ktoś jest w środku. Była sama w domu, zdezorientowana, nie miała kluczy. W środku panowało już duże zadymienie. Czasu było coraz mniej. Nie było innej możliwości, tylko wyważyć drzwi. Uderzyłem dwa razy z nogi. Puściły. Pomogłem tej kobiecie wyjść
- opowiada pan Kamil.
Czy się bał? Nie było czasu się zastanawiać
Na miejsce zaczęły się już zjeżdżać jednostki strażackie. Pierwsi byli druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej w Bystrowicach.
Jak na Facebooku podaje KSRG OSP Pruchnik I, na miejscu pojawiało się aż osiem jednostek strażackich. Z OSP z Pruchnika, Roźwienicy, Bystrowic, Woli Węgierskiej oraz jednostek ratowniczo-gaśniczych Państwowej Straży Pożarnej w Jarosławiu i Przeworsku. Także pogotowie ratunkowe, policja, pogotowie energetyczne.
- Przyjechała policja, zrelacjonowałem im, co się stało. Wróciłem do domu, umyłem się i o szesnastej rozpocząłem swoją służbę - mówi pan Kamil.
Zadziałał wręcz podręcznikowo. Czy miał świadomość, ile ryzykuje?
- Hmm, wtedy nie zastanawiałem się. Nie było na to czasu. Trzeba było szybko działać - mówi.
Przebywanie w zadymionym domu jest bardzo niebezpieczne. Gdyby nie szybka reakcja pana Kamila i innych osób, strażacy mogliby dojechać za późno.
Policjanci dumni ze swojego kolegi
Dawniej, jako chłopak, pan Kamil był związany z OSP, ale w jego miejscowości jednostka przestała działać.
Koledzy z Komendy Powiatowej Policji w Jarosławiu, w której strukturze jest pruchnicki komisariat, są dumni z postawy swojego kolegi.
- Nie zastanawiał się ani przez chwilę. Wiedział, że życie kobiety jest zagrożone- twierdzi asp. szt. Anna Długosz, oficer prasowy jarosławskiej KPP.
- Pierwszy raz przydarzyła mi się taka historia. Pewnie każdy by się zachował tak jak ja - mówi skromnie sierżant Kamil Pilch.
- Dzięki właściwej reakcji naszego funkcjonariusza, życiu 76-latki nie zagraża już niebezpieczeństwo - podkreśla aspirant sztabowy Anna Długosz, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Jarosławiu.
Ruszyła akcja pomocy dla pogorzelców
Pożar w Bystrowicach poruszył mieszkańców tej miejscowości, ale nie tylko. Okazało się, że palił się dom szachistów, znanych i lubianych w swoim środowisku. Jeszcze tego samego dnia ruszyła zbiórka pieniędzy w Internecie. Prowadzona jest na portalu zrzutka.pl pod hasłem „Pomoc dla szachistów”. Zorganizował ją Klub Szachowy Bystrovia.
„Jak się domyślacie, potrzeby są bardzo duże, zwłaszcza w świetle zbliżającej się niesprzyjającej aury pogodowej. Obecnie pilnie potrzeba środków na odbudowę dachu, jak i wnętrza budynku, aby rodzina mogła powrócić do siebie“
- piszą organizatorzy zbiórki.
W ciągu tylko dwóch dni różnej wysokości kwoty wpłaciło 39 osób. Jedna wpłata wyniosła 1000 złotych, jest też 400 i 200 złotych, kilka osób wpłaciło po 100 złotych.
„Każda złotówka się liczy. Pokażmy, że my, szachiści, oraz sympatycy tej pięknej dyscypliny potrafimy się zjednoczyć w trudnych chwilach i okazać wsparcie“ - apelują organizatorzy zbiórki. Dodają, że w akcję pomocy już włączyli się szachiści z całej Polski.
- Obecnie pilnie potrzeba środków na odbudowę dachu, jak i wnętrza budynku, aby rodzina mogła powrócić do siebie
- twierdzą organizatorzy zbiórki.
W innej formie pomagają również inni. Mieszkańcy Bystrowic, wójt i władze gminy Roźwienica, parafia Rudołowice, Podkarpacki Związek Szachowy.