Sytuacja miała miejsce krótko po zakończeniu mszy. Nikomu nic się nie stało, ale niektórzy po tym, co się stało, boją się puszczać dzieci do kościoła.
O sprawie pisaliśmy po raz pierwszy na naszym portalu już w niedzielę i w drukowanym wydaniu wtorkowo - środowymi. Jak poinformował nas Czytelnik, w niedzielę 20-letnia kobieta wtargnęła do kościoła. W ręku trzymała nóż. - Groziła, że zrobi sobie krzywdę - relacjonował nam Czytelnik z Wit - nicy. Jego informacje potwierdza st. sierż. Maciej Kimet z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie. Nic więcej jednak o sprawie nie chce mówić.
Komentarza w tej sprawie odmówił także proboszcz parafii, ks. Ryszard Tomczak.
„GL” ustaliła, że 20-latka wbiegła do kościoła tuż po mszy, gdy większość osób wyszła już z kościoła. W środku zostali tylko rodzice dzieci komunijnych. - Dziewczyna mówiła, że nie chce żyć, ale nikt nie zareagował. Podeszłam do niej na bezpieczną odległość i również prawie ze łzami prosiłam, aby oddała mi nóż. Po chwili rzuciła mi go pod nogi. Wtulona w moje ramiona czekała na policję. Nóż był już w moich rękach - opisuje całe zajście Czytelniczka Aneta. Razem z nią dziewczynę uspokajała jeszcze jedna kobieta. Niestety, mimo prób, nie udało nam się ustalić, kto to był.
- Ja myślę, że ta dziewczyna była wtedy pod wpływem jakichś narkotyków albo dopalaczy. Na trzeźwo nikt się tak nie zachowuje - mówi wprost niska brunetka w okularach. Także ona prosi o anonimowość. Jak mówi, młodą kobietę zna od dawna. - Pamiętam, że sprawiała problemy wychowawcze już wtedy, gdy chodziła do szkoły - dodaje. Część spytanych przez nas mieszkańców Witnicy mówi także o problemach młodej kobiety. - Wie pani, ona miała naprawdę trudne dzieciństwo - mówi naszej reporterce starsza pani spotkana w sklepie.
Sporo komentarzy pojawiło się także na naszym facebo - okowym profilu po opublikowaniu pierwszego artykułu na ten temat.
- Od udzielania pomocy są instytucje. Tam mogła się udać nawet z siekierą... - napisała internautka Angelika.
- To było rozpaczliwe wołanie o pomoc - to wpis Barbary. - Gdyby chciała się zabić, zrobiłaby to po cichu.
Gdy w czwartek byliśmy w Witnicy, niektórzy mówili o lęku. - Moje dzieci powiedziały mi wprost, że nie pójdą do kościoła, bo się boją - mówiła nam witniczanka, niska blondynka, która też prosiła, żebyśmy nie podawali jej nazwiska w gazecie. Jej dzieci właśnie przygotowują się do pierwszej komunii świętej.