13 Gruzinów i Ukraińców zatrzymanych w Zgierzu. Policjanci postrzelili pięciu agresywnych obcokrajowców
Podczas nocnej awantury w centrum Zgierza grupa Ukraińców i Gruzinów obrzuciła kamieniami i kawałkami płyt chodnikowych dwóch policjantów. Ci w obronie własnej postrzelili w nogi pięciu obcokrajowców, którzy trafili do szpitala. Zatrzymano 13 agresywnych Gruzinów i Ukraińców.
Chwile grozy przeżyli dwaj policjanci Wydziału Kryminalnego KPP w Zgierzu, którzy piątek o godz. 2 znaleźli się na ul. Rembowskiego w centrum Zgierza. Tropili złodziei samochodów, dlatego byli po cywilnemu i w nieoznakowanym radiowozie. Na parkingu przed blokiem chcieli wylegitymować pięciu obcokrajowców. Cudzoziemcy odmówili. Szybko pojawili się kolejni. W stronę funkcjonariuszy poleciały kamienie i kawałki płyt chodnikowych. Jeden z policjantów został trafiony w głowę i zalał się krwią.
Reakcja stróżów prawa, których życie zostało zagrożone, była zdecydowana. Chwycili służbowe pistolety, strzelili w górę ostrzegawczo i wobec braku reakcji obcokrajowców ostrzelali ich, mierząc w nogi. Oddali kilkanaście strzałów. Efekt był taki, że pięciu cudzoziemców z postrzelonymi nogami trafiło do szpitala. Dwóch po opatrzeniu zostało zwolnionych, a trzech - pilnowanych przez stróżów prawa - pozostało. Także policjant z rozbitą głową został przewieziony do szpitala. Lekarze założyli mu siedem szwów. Po zabiegu został zwolniony do domu.
Wszystko wskazuje na to, że policjanci mieli prawo użyć broni.
Zaatakowani stróże prawa wezwali wsparcie. Szef zgierskiej policji zarządził alarm, co oznaczało, że na miejsce strzelaniny przy ulicy Rembowskiego pospieszyli wszyscy policjanci na służbie, do których zaczęli dołączać ich koledzy ściągnięci z domów. Dzięki ich interwencji sytuacja została wkrótce opanowana.
Ruszyło śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Rejonową w Zgierzu. Wstępnie ustalono, że biorący udział w awanturze obcokrajowcy, z których wielu było pijanych, mieszkają w Zgierzu pod tym samym adresem i pracują w prywatnych magazynach niedaleko Strykowa.
Śledczy sprawdzają, czy zatrzymani legalnie pracują i przebywają w naszym kraju. Na razie nie wiadomo, co wywołało u nich aż tak wielką furię, że rzucili się z kamieniami i płytami chodnikowymi na funkcjonariuszy. Większość zostanie przesłuchana w sobotę.
- Ustalenia poczynione na obecnym etapie śledztwa zdają się wskazywać, że reakcja policjantów była prawidłowa, zwłaszcza w kontekście agresji napastników - posiadania przez nich przedmiotów, które doprowadzić mogły do powstania poważnych skutków - wyjaśnia Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - W grę wchodzi przedstawienie im zarzutów czynnej napaści i spowodowania obrażeń ciała u policjanta, za co grozi do 10 lat pozbawienia wolności - dodaje rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
To nie pierwszy i zapewne nie ostatni atak na policjantów w naszym regionie. Jak nas poinformował nadkomisarz Adam Kolasa z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi, w 2017 r. w województwie łódzkim doszło do 257 czynnych napaści na policjantów.
We wrześniu ubiegłego roku nieoznakowany radiowóz pojawił się na ulicy Paderewskiego w Łodzi. Jechali nim policjanci tropiący pseudokibiców. Nagle zrównał się z nimi mercedes, w którym było kilku mężczyzn w kominiarkach. Stróże prawa nakazali im, aby się zatrzymali. W odpowiedzi mercedes zwolnił, po czym uderzył w tył radiowozu. Skutek był taki, że radiowóz uderzył w latarnię. Z rozbitego pojazdu wyszedł jeden z trzech policjantów i został otoczony przez kilku zamaskowanych bandytów. Agresorzy rozbiegli się dopiero, gdy policjant zaczął strzelać ostrzegawczo.
Do pobicia policjantki i czterech policjantów doszło w grudniu 2017 r. na stacji benzynowej przy rondzie Solidarności w Łodzi. Policjanci byli bez broni, po godzinach pracy. Spotkali się towarzysko w restauracji. Dwóch z nich poszło na stację i zostało zaatakowanych przez dwóch mężczyzn, którzy pobili też kolejnych stróżów prawa spieszących z pomocą swoim kolegom. Policjanci mieli pecha, ponieważ natrafili na bokserów.